Amerykańską budowlankę czeka zmiana, ale raczej nie rewolucja. Polskie firmy działające za oceanem powinny jednak zachować czujność

Komentarz Sławomira Majchrowskiego, prezesa Grupy Selena

^{Sławomir Majchrowski prezes zarządu Grupy Selena}

Kiedy w listopadzie zeszłego roku Amerykanie ponownie zdecydowali się oddać losy swojego kraju w ręce Donalda Trumpa, wiadome było, że prędzej czy później nastąpi zwrot w polityce gospodarczej USA. Stanowcze i wywołujące ogólnoświatowe poruszenie decyzje powracającego na fotel prezydenta, zapadły już w pierwszym tygodniu jego urzędowania. Wystąpienie Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego, zapowiedź priorytetu dla krajowych złóż ropy i gazu w polityce energetycznej, a także zdecydowane działania w sferze polityki imigracyjnej to jasne sygnały, że amerykańską gospodarkę czeka przewartościowanie. Dotyczyć będzie ono także sektora budowlanego, szczególnie w kontekście podpisanych przez Donalda Trumpa rozporządzeń wykonawczych, mających implikacje dla siły roboczej, cen materiałów, pozwoleń i finansowania projektów.

Czytaj również: Dobre okna dachowe, czyli jakie?

Z dużym zainteresowaniem i czujnością obserwuję zatem rozwój sytuacji. Stany Zjednoczone są bowiem dla Grupy Selena jednym z kluczowych kierunków międzynarodowej działalności i skalowania biznesu za granicą. Spółka Selena USA, należąca do naszego holdingu funkcjonuje na amerykańskim rynku od 2001 roku i od ponad 20 lat dostarcza amerykańskim, profesjonalnym podwykonawcom innowacyjne i bardzo cenione produkty chemii budowlanej, głównie kleje, pianokleje, uszczelniacze oraz silikony. Nasze produkty wykorzystywane są także w ramach projektów z zakresy szeroko pojętej termomodernizacji.

Dlatego tak bacznie przyglądamy się dalszym konsekwencjom podpisanych przez Donalda Trumpa rozporządzeń, które wpływają chociażby na wstrzymanie wypłat federalnych na inwestycje związane z czystymi technologiami czy luzowanie restrykcji środowiskowych, umożliwiających szybsze uzyskiwanie pozwoleń na inwestycje. Nie bez znaczenia dla wyhamowań w sektorze amerykańskiego budownictwa będzie też polityka imigracyjna nowego gospodarza Białego Domu. Trudno nie zauważyć, że tamtejsza budowlanka oparta jest na pracy rąk wielu imigrantów. Amerykańskie budownictwo jeszcze przed zmianą władzy borykało się z ogromnym niedoborem wykwalifikowanych pracowników budowlanych – obecna polityka imigracyjna może zatem ten kryzys jeszcze bardziej pogłębić.

Czytaj również: Wyłączenie 20 proc. lasów z użytkowania to strata 4,5 mld zł dla budżetu państwa

W świetle powyższego, amerykańską gospodarkę – szczególnie sektor budowlany - czeka być może zmiana, ale raczej nie rewolucja. Przemysł budowlany za oceanem, mimo mniej lub bardziej niesprzyjających czynników makroekonomicznych, wykazywał do tej pory dużą odporność w porównaniu do reszty świata. Także transformacja energetyczna, która dziś najmocniej rozgrzewa globalną debatę publiczną, jest w USA na takim etapie, że trudno będzie ją znacząco wyhamować.