Pół miliarda na kredytową pomoc?

Pół miliarda na kredytową pomoc?

Prawdopodobnie w maju zacznie obowiązywać ustawa zakładająca pomoc bezrobotnym w spłacie kredytu mieszkaniowego - zapowiedział w środę minister w kancelarii premiera Michał Boni. Rząd zamierza przeznaczyć na ten cel prawie pół miliarda złotych Czytaj dalej

Boni poinformował, że jeszcze w tym miesiącu projekt tej ustawy rząd skieruje do Sejmu szybką ścieżką legislacyjną. Minister pracy Jolanta Fedak już nie protestuje, że dopłaty miałyby pochodzić z Funduszu Pracy. Ministerstwo Skarbu zgodziło się bowiem przelać na jego konto prawie 500 mln zł pochodzące z prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Wypłatą miałby się zająć się Bank Gospodarstwa Krajowego.

Boni zapewniał, że procedura uzyskiwania dopłat będzie maksymalnie uproszczona. Osoba rejestrująca się jako bezrobotna przedstawiłaby jedynie informację o stanie swojego zadłużenia z tytułu kredytu i płaconych ratach. Na tej podstawie starosta wydawałby decyzję o przyznaniu 12-miesięcznej pomocy. Po dwuletnim okresie karencji trzeba będzie ją zwrócić w ratach rozłożonych na osiem lat, bez dodatkowych opłat czy odsetek.

Według Boniego bezrobotni mogą liczyć na dopłatę do 1,2 tys. zł miesięcznie. Rząd spodziewa się, że może jej potrzebować 40-100 tys. rodzin, a pieniędzy musi wystarczyć dla wszystkich.

Dodajmy, że banki udzieliły do tej pory ponad 1,3 mln kredytów hipotecznych. Mniej niż 1 proc. z nich nie jest spłacany terminowo. Ale wskutek wzrostu bezrobocia ten odsetek będzie wzrastał. Andrzej Saniewski z AIG United Guaranty (firmy zajmującej się ubezpieczaniem banków od ryzyka kredytów hipotecznych) ocenia, że w ciągu najbliższych dwóch lat nawet trzech na stu kredytobiorców może mieć problemy z terminowym regulowaniem rat.

- Oznacza to, że ok. 30 tys. rodzin groziłaby utrata mieszkania w wyniku spadku dochodów po utracie pracy - mówi Saniewski.

Według niego nieudzielenie tych ludziom pomocy byłoby dla budżetu państwa o wiele bardziej kosztowne. W przypadku niespłacenia w terminie kredytu, a w konsekwencji wypowiedzeniu umowy, bank musi utworzyć rezerwę w wysokości 50 proc. kwoty kredytu. Ta rezerwa zmniejsza dochody banku, czyli także i płacony przez niego podatek. - W przypadku kredytu w wysokości 200 tys. zł kwota rezerwy wyniesie 100 tys. zł, a podatek dochodowy zostanie zmniejszony o 19 tys. zł - wylicza Saniewski. - Natomiast dopłata przez rok do kredytu może kosztować budżet co najwyżej 12 tys. zł.

To nie wszystko. Według tego specjalisty rozpoczęcie przez banki procedur windykacyjnych wobec kilkudziesięciu tysięcy kredytobiorców nie pozostałoby bez wpływu na marże banków. Wprawdzie te marże ostatnio wzrosły, ale ma to związek z kryzysem finansowym. Gdy ten się skończy, banki najpewniej je obniżą. Gorzej, jeśli pryśnie mit "bezpiecznego kredytu hipotecznego".

- Banki odzyskałyby tylko część kwot udzielonych kredytów, szczególnie tych walutowych, które wskutek osłabienia złotego w wielu przypadkach znacząco przekraczają wartość mieszkań - mówi Saniewski. - W efekcie wzrosłyby koszty ryzyka, co zmusiłoby banki do znacznej podwyżki marż dla nowo udzielanych kredytów.

Przez co najmniej kilka lat kredyty mieszkaniowe stałyby się trudno dostępne. Saniewski uważa, że udzielenie pomocy bezrobotnym kredytobiorcom mogłoby temu zapobiec. Jego zdaniem rząd nie powinien jednak brać na siebie całego ciężaru pomocy. Mógłby dopłacać wyłącznie do odsetek, pod warunkiem że bank zgodzi się zawiesić na rok spłatę rat kapitałowych.

Ponadto wysokość dopłat powinna być powiązana z kosztami utrzymania rodziny (poziomem kosztów minimum socjalnego) oraz uzyskiwanym przez nią dochodem.

Załóżmy, że czteroosobowa rodzina spłaca kredyt w wysokości 200 tys. zł, którego oprocentowanie wynosi 5 proc. Żona straciła pracę, ale jej mąż zarabia na rękę 3 tys. zł. Tymczasem minimum socjalne dla tej rodziny wynosi ok. 2,7 tys. zł. Dopłata wyniosłaby w tym przypadku niespełna 540 zł.

Saniewski wyliczył to tak: do minimum socjalnego (2,7 tys. zł) dodał miesięczne odsetki (833 zł), a następnie odjął kwotę dochodu (3 tys. zł). Z takiego rachunku wynika, że gdyby mąż zarabiał 2,5 tys. zł netto, dopłata pokryłaby pełne odsetki. Natomiast dochód w wysokości 4 tys. zł dyskwalifikowałby tę rodzinę z systemu pomocy.





Kredyty hipoteczne a konsumpcyjne

Z danych Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że przypadki nieterminowej spłaty kredytów hipotecznych są pięciokrotnie rzadsze niż kredytów konsumpcyjnych. Najpewniej bierze się to stąd, że te pierwsze są kredytami w większości "młodymi", które jeszcze nie zdążyły się zepsuć. Praktycy bankowi uważają, że długoterminowe kredyty zaczynają się psuć w czwartym lub piątym roku po udzieleniu. Słynne już amerykańskie kredyty subprime popsuły się zgodnie z tą teorią.

BIK zbadało, w jakim stopniu spłacalność kredytów zależy od roku, w którym zostały udzielone, oraz od waluty. Okazuje się, że tempo psucia się portfeli jest umiarkowane i z pewnością nie przypomina scenariusza amerykańskiego subprime.

Główny ekonomista BIK Andrzej Topiński zwraca jednak uwagę, że stan portfela kredytów hipotecznych w naszym kraju nie został jeszcze poddany testowi cyklu koniunkturalnego, a ściślej - okresowi rosnącego bezrobocia i spadku płac
Źródło: Gazeta Wyborcza

Tagi

Czytaj też…

Czytaj na forum

Kalkulator izolacji ścian

Społeczność budnet.pl ma już 19159 użytkowników

Użytkownicy online (1)

gości: 164

Ostatnio dołączyli
Zobacz wszystkich >
Galerie
Zobacz wszystkie galerie >